Wylatuję z Poznania, z lotniska Ławica o godz.23,30, pełna obaw co do samego lotu. Wrażenia są niepowtarzalne, siedzę przy oknie i widzę strumienie ognia ze silników samolotu a wznoszenie pionowe w niebo powoduje zatykanie uszu. Łykam dwukrotnie z kubeczka porcje Mastyki, kupionej w strefie wolnocłowej, która ratuje mnie od przemożnego strachu a wręcz paniki.