Przeżywam szok - noc parna i gorąca a ja w skafandrze i swetrze. Nastąpiło dosyć sprawne pobranie bagażu na lotnisku i przejazd autokarem do hotelu. Mieszkam w hotelu Empajer - piękny pokój z tarasem, duża piękna łazienka, tapczan, stoliki, telewizor z programem
o dziwo ; polskim. Klimatyzacja działa, mam nastawioną na 15,0 C. Na zewnątrz o godz.7 rano - upał, słońce na bezchmurnym niebie i temperatura ok. 40 stopni C.
Śniadanie bardzo obfite - kawa, herbata, różne pieczywa, masło, różne dżemy, sery, mleko z płatkami śniadaniowymi, wędliny, surówki, limonki, omlety i naleśniki zamawiane prosto z patelni, soki owocowe i trudno wszystko wyliczyć.
Hotel piękny, dwa baseny, windy, barek, kawiarnia, patio itd. Idę nad morze, uliczką ok. 100 m, prowadzącą wprost do zespołu hotelowego, również należącego do tego hotelu, bramka przy wejściu, przejście alejką przez piękny park do basenów kąpielowych. Trudno opisać piękno całego otoczenia, baseny różne małe i duże, m.in. głębokie do gry w piłkę wodną, obszar wokół basenów wyłożony kostką ceramiczną, parasole drewniane biało-niebieskie, łóżka plastikowe z miękkimi niebieskimi materacami, wśród palm i kolorowych pnączy.
Idąc dalej zaczyna się piasek morski (grube ziarna), parasole z sitowia i leżaki drewniane. Część leżaków ogrodzona półkolem z grubej trzciny.Panie opalają się w śmiałych strojach tj. stringach i toples.
Po południu przechadzam się ulicami Hurhgady, wśród szeregu sklepików i handlarzy, natrętnie zachęcających do kupna.
Dzisiaj kolacja przy basenie, przy lampionach, wśród palm - jest bosko. Sceneria jak w filmach amerykańskich, kolorowe pnącza i te lampiony i wreszcie lekki wiaterek.